W ostatniej chwili, ale udało mi się zapisać kilka wspomnień z 2018 roku.
Jak Wam minął rok 2018?
STYCZEŃ
Trwa kampania crowdfundingowa mojej książki dla dzieci. Pracuję nad tym wszystkim bez wytchnienia.
Sami robi najlepsze sushi na świecie.
Idziemy na cudowny zimowy spacer.
Znowu mam grzywkę.
LUTY
Dowiaduję się, że plany na ten rok zostaną wywrócone do góry nogami. Zamieszkamy na jakiś czas zagranicą - za tydzień albo za miesiąc, nic nie wiemy.
Piekę, bo to mnie uspokaja.
Kończy się kampania. Cel nie został osiągnięty, ale uczę się wiele.
MARZEC
Przygotowuję się na targi ślubne.
Pokonuję milion problemów technicznych, cieszę się i załamuję na przemian.
Maluję. Właściwie nie wypuszczam pędzli z dłoni.
Powstają kwiatowe papeterie ślubne, powoli tworzę plakaty Najlepsza Żonka pod słońcem i Najlepszy Mąż we wszechświecie.
Kiedy tylko mogę, stawiam na stole świeże kwiaty.
KWIECIEŃ
Zachwycam się
krokusami w Dolinie Chochołowskiej,
kwitnącymi drzewami w Parku Śląskim,
młodymi zielonymi listkami nad jeziorem,
pięknie oświetlonym ogródkiem cioci.
Maluję podziękowania dla rodziców na targi i kolejne wzory na zaproszenia.
Cały czas nie wiem, kiedy wyjedziemy i siedzę jak na szpilkach.
MAJ
Odbieram sztalugi, układam zaproszenia, planujemy z Kingą stoisko targowe.
Poza targami Silesia Wedding Day niewiele pamiętam.
CZERWIEC
W Dzień Dziecka u mamy jem ciasto z truskawkami.
A potem lecimy do Rumunii.
Poznaję Bukareszt, ale nie zakochuję się w nim.
Spaceruję bo wspaniałym targu z wszystkim - Piaza Obor, jem fantastyczne papanasi, nieskończoną ilość razy jeździmy hotelową windą.
LIPIEC
Wracam do Polski, S. pracuje w Rumunii.
Lipiec spędzam sama.
Sami mówi mi przez telefon swój przepis na carbonarę, której nigdy nie robię.
Jem w kółko to samo, bo dla siebie nie chce mi się gotować.
Słucham próby Guns'n'Roses, czytając książkę pod Stadionem Śląskim.
SIERPIEŃ
S. przyjeżdża na chwilę. Tańczymy na weselu.
Spędzam trochę czasu z rodziną.
Na świat przychodzi słodka córeczka mojej siostry.
WRZESIEŃ
Mam wrażenie, że czekałam na ten wrzesień od nie pamiętam kiedy.
Sami już jest w domu. Przywiózł z Rumunii porcelanowe kubeczki, jeden z uszczerbionym brzegiem.
Łapiemy ostatnie promienie słońca, oglądamy łabędzie dzieci, wreszcie troszkę ozdabiamy nasze mieszkanie.
PAŹDZIERNIK
Kreta. Opalam się na najpiękniejszych plażach, jakie dotąd widziałam.
Filmuję kraby, chowające się w muszelkach.
Zaprawiamy paprykę na zimę.
Idziemy na jesienny spacer w pięknej scenerii.
Wieszam na ścianie drewniane półeczki, które zrobił dla mnie Sami.
Ściskam Basię Kurdej-Szatan po spektaklu Pikantni.
LISTOPAD
W Sen Studio pojawiają się wzory na produkty.
Piję ulubioną, domową gorącą czekoladę.
Fotel, o którym marzyłam kilka lat staje w kąciku ze starym radiem i kwiatami. Nadaję mu imię Fred.
Potem mam usuwane ósemki i mogę pić już tylko zimne rzeczy.
GRUDZIEŃ
W pierwszej połowie miesiąca bardzo dużo pracuję, bardzo wątpię w siebie, bardzo tęsknię za spokojem.
Oglądam Money Heist.
Znajduję jednorożca do zawieszenia na choinkę.
Jedyną rzeczą, jaką kupujemy na jarmarku świątecznym są frytki.
Spędzam czas z bliskimi.
Piekę trzy pierniki, ciasto marchewkowe, muffiny i tiramisu.
A już jutro również zapraszam Was na bloga. Pojawi się tekst z 50 faktami o mnie :)